Kiedy powietrze w Europie wypełniał zapach krwi

Kiedy powietrze w Europie wypełniał zapach krwi
Kiedy powietrze w Europie wypełniał zapach krwi
Anonim

W 793 roku do chrześcijańskiej Europy przyszło nowe nieszczęście: krwiożerczy wojownicy zaatakowali słynny klasztor Lindisfarne. Od tego dnia Wikingowie przez ponad 250 lat wywierali znaczący wpływ na życie kontynentu.

„W tym roku - 793 - złowieszcze znaki pojawiły się na niebie nad Northumbrią i przeraziły jej mieszkańców. Były to tornada i błyskawice, ziejące ogniem smoki latały w powietrzu. Po znakach nastąpił wielki głód, a nieco później tego samego roku, 8 czerwca, poganie zaatakowali Kościół Boży w Lindisfarne i zdewastowali go, plądrowali i zabijali”.

Tak autor Kroniki anglosaskiej opisał koszmar, jaki przeżył jego świat w 793 roku. Żądni krwi ludzie ze straszliwą bronią zaatakowali słynny klasztor w północnym królestwie Anglii. I na tym nie poprzestali. W kolejnych latach zaatakowano Jarrow, Monkwermouth, Rehru, St. Patrick i St. Columban, wkrótce przyszła kolej na Francję, nieco później zdewastowano Kadyks i Sewillę. I wreszcie, w 862 roku, zdobywcy podbili rozległą Rosję.

Po pierwsze, ze względu na żywioł, z którego zdawały się powstać znikąd, współcześni nazywali ich „ludźmi morza” lub „wojownikami morza”. Dopiero z czasem powstało słowo „wiking”, które wywodzi się ze staronordyckiego słowa víkingr, które prawdopodobnie oznaczało rabusiów morskich lub wojowników. Przez ponad 250 lat, aż do podboju Anglii przez księcia Wilhelma Normandii w 1066 r., w dużej mierze kształtowały historię Europy.

Jak to zrobili, opowiedzą w niemieckiej telewizji ZDF twórcy sześcioczęściowego dokumentu „Wikingowie: Fakty i legendy”. Opierając się na sześciu sensacyjnych znaleziskach, autor filmu Jeremy Freeston opisuje sposób życia skandynawskich wojowników, a także cierpienie ich ofiar, które czasami nie potrafiły uchronić się przed drapieżnymi atakami.

Ponieważ wzmianka o szoku wywołanym atakiem na Lindisfarne znajduje się w wielu źródłach, 793 jest uważany za moment rozpoczęcia ekspansji Wikingów. Jednak, jak wyjaśnia Friston, mieszkańcy północy prawdopodobnie już wcześniej dotarli do wybrzeży Anglii. To prawda, nie jako piraci, ale jako kupcy.

Już w 789 roku pojawiły się doniesienia o Duńczykach, którzy zabili królewskiego gubernatora w Dorchester, który wziął ich za kupców. To pozwala stwierdzić, że ich wygląd nie był niczym niezwykłym. Być może ten incydent wcale nie dotyczył zysku, ale kłótni: starcia nie były rzadkością wśród kupców w tamtych czasach.

Tak czy inaczej, Wikingowie, którzy od 793 r. regularnie atakowali wybrzeża Europy, mieli dość jasne wyobrażenie o tych terenach, ich fortyfikacjach obronnych i prowadzących do nich trasach. Na przykład, aby dostać się do portu Lindisfarne, trzeba było być wykwalifikowanymi żeglarzami. Ale kiedy już tam byli, działali błyskawicznie. Na swoich płaskodennych drakkarach wojownicy mogli wiosłować do samej linii brzegowej, a nawet wdzierać się w głąb lądu przez ujścia rzek.

Czasami ciągnęli swoje statki przez przesmyki. Dało im to mobilność, której nie mieli inni wojownicy wczesnego średniowiecza. Oprócz pragmatycznego (można też powiedzieć, bezwzględnego) użycia przemocy, decydującym atutem Wikingów była szybkość.

Zapewne mnisi z Lindisfarne nie zdążyli nawet wszcząć alarmu, by ostrzec sąsiadów lub garnizon stacjonujący na zamku kilka kilometrów od klasztoru. Wielu mnichów zostało zabitych, niektórzy młodzi nowicjusze zostali schwytani i zamienieni w niewolników. Tylko nielicznym udało się uciec. W liście do opata Lindisfarne uczony mnich Alcuin, który służył na dworze Karola Wielkiego, opisał, jak „poganie deptali nogami ciała świętych” i dopuszczali się zbezczeszczenia sanktuarium Bożego. Alkuin bez wahania zinterpretował to „tragiczne cierpienie” w następujący sposób: brak lęku przed Bogiem u współczesnych sprowadził na Lindisfarne „nieprzypadkową” karę.

Wikingowie byli obcy takim eschatologicznym wynalazkom. Dla nich letnie kampanie, dla których wolni mężczyźni gromadzili się w grupach kierowanych przez dowódców wojskowych, były dobrą okazją do zarobienia dodatkowych pieniędzy i rozjaśnienia nieco skromnego życia na północy. Byli ciekawi świata, żądni przygód i przygód, mieli dobrą wyobraźnię, co w połączeniu z niezwykłą gotowością do przemocy czyniło z nich groźnych przeciwników.

W poszukiwaniu zdobyczy wylądowali w Lindisfarne i innych miejscach, gdzie przypuszczali, że tam jest. Nie przeszkadzało im to, że ofiara mogła być dla kogoś święta. Raczej byli zaskoczeni, że takich skarbów nie strzegą żołnierze ani smoki – mówi archeolog Max Adams. To nawet ich zachęciło: „Tylko odważni dostają skarb”.

Lindisfarne jest w ruinie. A z wybudowanego później klasztoru zachowały się jedynie fragmenty, wśród których od 2017 roku prowadzą wykopaliska archeolodzy z University of Darkham wraz z uczestnikami projektu archeologicznego DigVentures. Pod ruinami późnego średniowiecza odkryli cmentarz, który jest prawdopodobnie miejscem pochówku mnichów, którzy zginęli, zanim Wikingowie zaatakowali ich święte komnaty.

Wkrótce w powietrzu unosił się zapach krwi i wnętrzności – podsumowuje historyk Chris Monk. Rok 793 zapoczątkował nową erę w historii Europy. Wikingowie otworzyli przed Europejczykami zupełnie nowe horyzonty. Na Zachodzie osiedlili się na Islandii i Grenlandii, a nawet dotarli do Nowej Fundlandii. Na wschodzie, w Rosji, założyli ogromne imperium, które oddało im hołd (jak w tekście – przyp.), zaopatrywało cesarza Konstantynopola w gwardię oraz zaopatrywało rynki Bliskiego Wschodu w futra i niewolników.

Ale to, że wyrwali kontynent z 300-letniego magicznego snu, który, jak twierdzi dokument, był mniej lub bardziej spokojny, wydaje się wątpliwe. W swoich kampaniach podbojów, walce o władzę i najazdach na obce ziemie Europejczycy niewiele ustępowali Wikingom.

Zalecana: