Naukowcy odkryli, kto umiera na koronawirusa

Naukowcy odkryli, kto umiera na koronawirusa
Naukowcy odkryli, kto umiera na koronawirusa
Anonim

Naukowcy ostrzegają, że starzy ludzie, mężczyźni i osoby przewlekle chore są zagrożone śmiercią z powodu chińskiego koronawirusa. Dzieci mają jednak niewielki lub żaden wpływ na COVID-19.

Dziś koronawirusem COVID-19 zarażonych jest ponad 75 tys. osób, głównie w Chinach. Prawie 15 tys. już wyzdrowiało, zginęło 2012 osób. Chińscy naukowcy zorientowali się, dla kogo COVID-19 jest śmiertelny i dla kogo choroba przejdzie łatwo i nie spowoduje poważnej szkody dla zdrowia. Wyniki przedstawili w artykule w chińskim czasopiśmie epidemiologicznym.

Naukowcy przeanalizowali ponad 70 tys. przypadków infekcji. Badanie to było największe od początku epidemii.

Naukowcy zauważają, że w 80,9% przypadków choroba występuje z łagodnymi lub umiarkowanymi objawami.

Istnieje około 13,8% ciężkich przypadków, a tylko 4,7% jest krytycznych.

Osoby starsze są zagrożone. Wśród nich najwyższa śmiertelność wynosi 14,8%. Nie było zgonów wśród dzieci poniżej 9 roku życia. Jednocześnie znane są co najmniej dwa przypadki infekcji noworodków - złapali wirusa od swoich matek.

W grupie wiekowej poniżej 39 lat śmiertelność wynosi zaledwie 0,2% i rośnie wraz z wiekiem: u czterdziestolatków ryzyko zgonu z powodu koronawirusa wynosi 0,4%, u pięćdziesięciolatków 1,3%, do wieku 70 osiąga 8% i nadal rośnie.

Mężczyźni umierają częściej niż kobiety - 2, 8% w porównaniu do 1, 7%.

Również częściej ofiarami są pacjenci z chorobami układu krążenia, cukrzycą, przewlekłymi chorobami układu oddechowego.

Całkowita śmiertelność z powodu wirusa wyniosła 2,3%. Jest to bardzo skromna liczba w porównaniu z SARS z lat 2002-2003, z którego śmiertelność wynosiła prawie 10% przy znacznie niższym wskaźniku infekcji. Jednak śmiertelność jest wyższa niż w przypadku grypy sezonowej: w okresie od października 2019 r. do lutego 2020 r. w Stanach Zjednoczonych na grypę zmarło 0,1% zarażonych osób.

Prawie 86% zarażonych to mieszkańcy Wuhan lub odwiedzili je w czasie epidemii. Od 23 stycznia granice miasta są zamknięte.

Wśród pracowników medycznych zarażono 1716 osób, pięć zmarło. 64% zarażonych pracowało w Wuhan.

„Odsetek ciężkich przypadków wśród personelu medycznego w Wuhan stopniowo spadał z 38,9% w szczytowym momencie (28 stycznia) do 12,7% na początku lutego” – czytamy w raporcie.

Według naukowców epidemia osiągnęła szczyt w dniach 24-26 stycznia i zaczęła spadać. W połowie lutego nastąpił już spadek liczby infekcji. Eksperci sugerują, że decyzja o zamknięciu granic Wuhan i nałożeniu surowych ograniczeń na inne dotknięte tereny miała korzystny wpływ na sytuację.

Rozprzestrzenianiu się wirusa sprzyjał odpływ ludzi z Chin w związku ze świętami – twierdzą naukowcy. Po powrocie możliwy jest nowy wybuch epidemii.

Koronawirusy mogą przystosować się do warunków i stać się bardziej zjadliwe, ostrzegają autorzy pracy i zachęcają lekarzy do zachowania czujności.

Wcześniej stwierdzono, że COVID-19 praktycznie nie ma wpływu na dzieci - do połowy stycznia nie było znanych przypadków zakażenia osób poniżej 15 roku życia. Naukowcy postawili hipotezę, że dzieci są mniej podatne na infekcje lub, w przypadku choroby, mają mniej objawów.

Nowy koronawirus jest bardzo podobny do tego, który spowodował wybuch SARS w latach 2002-2003. Wtedy wśród ponad 8 tys. pacjentów było tylko 80 potwierdzonych laboratoryjnie przypadków choroby wśród dzieci, a kolejne 55 miało objawy SARS, ale badań nie przeprowadzono. Później stwierdzono, że SARS u dzieci w wieku poniżej 12 lat był znacznie łatwiejszy niż u dorosłych, dzieci i młodzież nie znajdowały się wśród osób, które zmarły z powodu choroby, a odnotowano tylko jeden przypadek przeniesienia wirusa z dziecka na inną osobę.

Naukowcy mają dwa wytłumaczenia tego obrotu wydarzeń zarówno w 2002 roku, jak i dzisiaj - albo dzieci są mniej podatne na infekcje, albo ich organizm skuteczniej walczy z wirusem.

Ponadto obecna epidemia koronawirusa rozpoczęła się od infekcji na rynku owoców morza, do którego trafia niewiele dzieci. Dorośli, świadomi możliwości zakażenia, ściśle monitorują higienę, a gdy pojawią się objawy, trzymają się z dala od dzieci, co hamuje rozprzestrzenianie się wirusa wśród nich.

Naukowcy zauważają, że nie zebrali danych konkretnie ze szpitali dziecięcych, więc dane mogą nie być w pełni dokładne. Gdyby jednak dzieci były zagrożone zarażeniem koronawirusem, znana byłaby już znacznie większa liczba przypadków.

Zalecana: