Gazy węglowodorowe, które unoszą się z dna Morza Czerwonego, zanieczyszczają atmosferę w tempie równoważnym do tego, jakie występują w głównych krajach dostarczających paliwa kopalne, donosi Nature Communications.
Gazy emitowane z wód w pobliżu kurortów i portów w Egipcie, Jordanii, Izraelu i Arabii Saudyjskiej mieszają się z emisjami ze statków i stają się niebezpiecznymi zanieczyszczeniami, które stanowią zagrożenie dla zdrowia ludzkiego.
Naukowcy z Instytutu Ekologii Chemicznej im. Maxa Plancka obliczyli, że poziomy etanu i propanu w powietrzu w północnej części Morza Czerwonego były 40 razy wyższe niż wcześniej sądzono.
Zespół naukowców doszedł do nieoczekiwanego wniosku: 2 rodzaje gazu przedostają się do wody po opuszczeniu naturalnych zbiorników ropy i gazu znajdujących się pod dnem morskim. Przez kilka lat pracy z tymi danymi specjalistom udało się udowodnić, że emisje miały miejsce 2 km pod powierzchnią morza.
Wskaźnik wycieku szkodliwych gazów jest porównywalny ze wskaźnikiem wycieku węglowodorów w Zjednoczonych Emiratach Arabskich czy Kuwejcie. Te ogromne emisje tworzą kolejne źródło metanu atmosferycznego, potężnego gazu cieplarnianego.
Sytuację pogarsza zanieczyszczenie podtlenkiem azotu z powodu dużego zatłoczenia statków towarowych płynących przez północną część Morza Czerwonego. W ciągu najbliższych 10 lat zwiększy się ruch statków przez Morze Czerwone i Kanał Sueski, wzrośnie również emisja tlenków azotu, co doprowadzi do znacznego pogorszenia jakości powietrza w całym regionie.