Jak amerykańskie jelenie zagrażają Rosji?

Spisu treści:

Jak amerykańskie jelenie zagrażają Rosji?
Jak amerykańskie jelenie zagrażają Rosji?
Anonim

Pomysł na przenoszenie zwierząt z jednego kontynentu na drugi w celu „wzbogacania fauny” wydawał się już przeszłością: ludzie zbyt dobrze pamiętają, do jakich problemów doprowadziło np. pojawienie się królików w Australii. Niemniej jednak w ostatnich latach w Rosji pojawia się coraz więcej propozycji aklimatyzacji jelenia białoogonowego z Ameryki - i są one wspierane przez Ministerstwo Zasobów Naturalnych. N+1 rozumie, dlaczego zoologowie nie są zadowoleni z tego przedsięwzięcia, jak rogaci najeźdźcy mogą zaszkodzić kierowcom i co ma wspólnego z jeleniem zombie.

Udane jelenie

Kreskówka „Bambi” jest oparta na powieści austriackiego pisarza Felixa Saltena o tym samym tytule. Podczas pracy nad adaptacją filmu pracownicy studia Disneya wprowadzili sporo zmian do oryginalnej fabuły, czyniąc ją prostszą i nie tak mroczną. Ponadto przenieśli akcję z Europy do Stanów Zjednoczonych – być może po to, by amerykański widz mógł łatwiej wczuć się w historię Bambi i jego przyjaciół. Tak więc w kreskówce pojawił się na przykład Kwiat skunksa - zwierzę dobrze znane mieszkańcom Ameryki. A sam Bambi, który w powieści Saltena był sarną europejską (Capreolus capreolus), stał się jeleniem wirginickim (Odocoileus virginianus), typowym przedstawicielem fauny amerykańskiej.

Image
Image

Dorosły samiec jelenia wirginijskiego (Odocoileus virginianus)

Image
Image

Samica jelenia wirginijskiego (Odocoileus virginianus) i jej cielę to prawdziwy Bambi. Jasne plamy na skórze sprawiają, że jest ona mniej widoczna dla drapieżników.

Dziś Bambi pozostaje najsłynniejszym jeleniem na świecie. Tylko renifer z ekipy Świętego Mikołaja może z nim konkurować popularnością. Ale jeleń wirginijski odniósł sukces nie tylko na ekranie, ale także w prawdziwym życiu. Zasięg tego gatunku jest jednym z największych w całej rodzinie jeleniowatych (Cervidae): rozciąga się od Kanady przez większość Stanów Zjednoczonych, Meksyk i Amerykę Środkową po Boliwię i Peru. Terytorium to zamieszkuje od dwudziestu do czterdziestu podgatunków jelenia wirginijskiego, które przystosowały się do różnych warunków środowiskowych.

Image
Image

Naturalny zasięg różnych podgatunków jelenia wirginijskiego w Ameryce Północnej

Image
Image

Naturalny zasięg różnych podgatunków jelenia wirginijskiego w Ameryce Środkowej i Południowej

Najczęściej te kopytne zasiedlają równiny iw mniejszym stopniu lasy górskie, a także lasy i prerie. W Ameryce Środkowej i Południowej jeleń bielik żyje w suchych lasach tropikalnych i subtropikalnych, lasach wzdłuż rzek oraz na sawannach i łąkach górskich. Istnieje nawet karłowaty podgatunek wyspiarski O. v. clavium, które żyją w izolacji w Florida Keys, na południe od Florydy. Innymi słowy, jeleń wirginijski jest znacznie bardziej elastyczny w wyborze siedliska niż większość innych jeleni.

Oprócz szerokiego zasięgu i elastyczności ekologicznej jeleń wirginijski jest według zoologów najliczniejszym gatunkiem jelenia na świecie. W samych Stanach Zjednoczonych, gdzie koncentruje się większość populacji, w 2017 roku było 29,5 mln krewnych Bambi. Ponadto te kopytne są powszechne w Kanadzie (chociaż populacje bardziej południowe, zwłaszcza południowoamerykańskie, są rzadkie, głównie z powodu kłusowników).

Istnieje kilka powodów, dla których jest tak wiele jeleni wirginijskich. Po pierwsze, bezpretensjonalność tych zwierząt pozwala im zamieszkiwać różne biotopy, także te stworzone przez człowieka. Na przykład w północno-wschodniej Kanadzie i regionie Wielkich Jezior jeleń wirginijski posunął się daleko na północ dzięki wyrębowi lasów iglastych i tworzeniu pól uprawnych. Po drugie, w wielu częściach Ameryki Północnej, głównie na wschodzie, ludzie wytępili duże drapieżniki, wilki (Canis lupus) i kuguary (Puma concolor), co pozytywnie wpłynęło na populacje jeleni.

Wreszcie ważną rolę odegrała ochrona jelenia wirginijskiego. Do końca XIX wieku liczebność tego gatunku w Stanach Zjednoczonych dzięki wysiłkom myśliwych zmniejszyła się do ok. 300 tys. osobników – jednak podjęte z czasem działania pozwoliły na odbudowę większości populacji kraju. A dziś, zdaniem ekspertów, w Ameryce Północnej żyje jeszcze więcej jeleni białoogonowych niż w epoce prekolumbijskiej. W ostatnich latach jednak ich liczba stopniowo spada, ale jak dotąd w nieznacznym stopniu. Dla porównania, inny jeleń północnoamerykański, jeleń czarnoogoniasty (O. hemionus), który jest najbliższym krewnym jelenia wirginijskiego i żyje na zachodzie kontynentu, nie zdołał w pełni zrekompensować strat ludzkich; ponadto od kilkudziesięciu lat staje się coraz rzadszy.

Idealna gra

Jeleń wirginijski jest jednym z najpopularniejszych trofeów myśliwych w Ameryce Północnej. Każdego roku polują na kilka milionów jeleni i bez zauważalnych szkód dla ludności. W XIX-XX wieku sprowadzili jelenia wirginijskiego w rejony, gdzie nigdy go nie znaleziono. Zwierzęta te pojawiły się więc na Wielkich Antylach, w Nowej Zelandii i niektórych krajach europejskich.

Co najlepsze, gatunek zakorzenił się w Finlandii, dokąd w 1934 r. sprowadzono z Minnesoty pięć osobników. Początkowo w wolierze trzymano cztery samice i samca zwierząt, kilka lat później wypuszczono ich na wolność, aw 48 roku sprowadzono kilka kolejnych jeleni. Wkrótce ich liczba wzrosła już do setek, a do 2019 r. liczebność populacji przekroczyła sto tysięcy osobników. W ostatnich dziesięcioleciach te kopytne stopniowo penetrowały region Leningradu - kilkadziesiąt osobników osiedliło się na obszarach graniczących z Finlandią.

Entuzjaści nalegają na szerokie osiedlenie jelenia wirginijskiego w całej Rosji. Faktem jest, że rodzime gatunki jeleni, takie jak sarna (Capreolus sp.) i łoś (Alces alces), są nieliczne w większości regionów naszego kraju, przede wszystkim z powodu kłusownictwa. Jednocześnie jelenie wirginijskie są bezpretensjonalne i szybko się rozmnażają, dlatego zakłada się, że mogą zakorzenić się na rozległych terytoriach od południowej tajgi po strefę stepową i osiągnąć dużą liczbę. W tym przypadku rosyjscy myśliwi otrzymaliby nowy masowy gatunek zwierzyny. Podobne argumenty zastosowano podczas przesiedlania jelenia wirginijskiego w Finlandii: w latach 30. XX w. liczebność zwierząt kopytnych w tym kraju była również niewielka.

Po raz pierwszy pomysł przesiedlenia amerykańskich reniferów na ziemie rosyjskie ogłoszono pod koniec ery sowieckiej. W ZSRR aklimatyzacja „pożytecznych” roślin i zwierząt była ogólnie bardzo popularna, zwłaszcza w latach 20. i 30. XX wieku. Jednak zanim pojawił się jeleń białoogonowy, biolodzy i urzędnicy byli nieufni wobec tego problemu. W rezultacie plany importu rogatych Amerykanów nie przyniosły postępów.

We współczesnej Rosji jeleń bielik ma status gatunku rolniczego, co oznacza, że nie wolno wypuszczać tych zwierząt na wolność, nawet na terenie gospodarstw łowieckich (tylko w regionie Leningradu gatunek ten należy do łowiectwa). Jednocześnie nikt nie zabrania sprowadzania ich z zagranicy i trzymania na ogrodzonych terenach do polowań na świeżym powietrzu. Obecnie półwolne stada jeleni bielików żyją w klatkach na wolnym powietrzu w regionach Smoleńska, Woroneża, Niżnego Nowogrodu i Tweru. Jednak w ostatnich latach regularnie powracają propozycje pełnej aklimatyzacji tego gatunku w naszym kraju. A teraz otrzymują wsparcie Ministerstwa Zasobów Naturalnych.

Pod koniec marca 2021 r. Ministerstwo Zasobów Naturalnych przedstawiło projekt ustawy, która przenosi jelenia białoogonowego na gatunek łowiecki. Jeśli zostanie zaakceptowany, wówczas te zwierzęta kopytne mogą być swobodnie przesiedlane w całym kraju - według ministerstwa najlepiej nadają się do tego podmioty z okręgów federalnych Północno-Zachodniego, Środkowego, Południowego, Wołgi, Północnego Kaukazu i Uralu. jako terytoria poszczególnych podmiotów Dalekowschodnich i Syberyjskich Okręgów Federalnych. Urzędnicy sugerują, że pomoże to gospodarstwom myśliwskim poradzić sobie z konsekwencjami spadku liczebności innej popularnej zwierzyny łownej – dzika (Sus scrofa), na którą poważnie wpłynął rozprzestrzeniający się afrykański pomór świń (niebezpieczna choroba wirusowa, która wkroczyła do Rosji 2007) i środków kontrolnych z nią. Oczywiście w sensie ekologicznym jelenie nie są analogiczne do dzików – jednak zamiana jednej zwierzyny na inną może z powodzeniem zadowolić myśliwych.

Rogata groźba

Zoolodzy, a także niektórzy eksperci od gier, a nawet deputowani do Dumy Państwowej ostro skrytykowali plany Ministerstwa Zasobów Naturalnych. Nie jest to zaskakujące, gdyż dotychczasowe próby wzbogacenia flory i fauny Eurazji o gatunki amerykańskie, które zostały podjęte w pierwszych dekadach istnienia ZSRR, nie zakończyły się pomyślnie.

W niektórych przypadkach najeźdźcy po prostu nie zakorzenili się. Na przykład w latach 30. w różnych częściach kraju wypuszczano skunksy pręgowane (Mephitis mephitis), ale szybko były zjadane przez drapieżniki. Być może pewną rolę odegrał fakt, że niektóre zwierzęta wysłano do lasu bez broni - po usunięciu gruczołów zapachowych.

Inne projekty dotyczące aklimatyzacji gatunków z Nowego Świata na terenie byłego ZSRR zakończyły się sukcesem, ale najeźdźcy zamienili się w szkodniki, wyrządzając poważne szkody lokalnej przyrodzie i gospodarce. Flora i fauna Eurazji przez miliony lat rozwijała się we względnej izolacji od Amerykanów i nie była gotowa na pojawienie się najeźdźców zza oceanu. Wystarczy przypomnieć norkę amerykańską (Neovison vison), która prawie całkowicie zastąpiła aborygeńską europejską (Mustela lutreola); szopy pręgowane (Procyon lotor), masowo niszczące ptasie gniazda na Kaukazie; czy piżmaki (Ondatra zibethicus) – niszczyciele ekosystemów słodkowodnych.

Podobne sytuacje mają miejsce podczas wymiany odwrotnej, kiedy gatunki europejskie i azjatyckie, na przykład szpaki (Sturnus vulgaris) lub niektóre dżdżownice, znajdują się w Ameryce Północnej. Być może jedynym tego rodzaju eksperymentem, który nie przyniósł smutnych konsekwencji, była aklimatyzacja wołów piżmowych (Ovibos moschatus) na dalekiej północy Rosji, których naturalny zasięg znajduje się na Grenlandii i Kanadzie. Jednak w plejstocenie woły piżmowe żyły w Eurazji i najprawdopodobniej zostały wytępione przez starożytnych myśliwych, więc nie zostały sprowadzone, ale powróciły po krótkiej nieobecności według standardów ewolucyjnych.

Urzędnicy Ministerstwa Zasobów Naturalnych i Środowiska zapewniają, że pojawienie się w Rosji jelenia wirginijskiego nie tylko nie zaszkodzi lokalnym gatunkom jelenia (w szczególności podkreślają, że wyklucza się krzyżowanie najeźdźców z aborygenami ze względu na duża odległość genetyczna między nimi), ale również do nich trafi. Podobno, jeśli w całym kraju pojawią się liczne stada jeleni północnoamerykańskich, to sarny, łosie i inne lokalne gatunki rzadziej będą padać ofiarą myśliwych. Naukowców jednak te argumenty nie przekonują.

Według zoologów, jeśli krewni Bambi pojawią się w rosyjskich lasach i osiągną dużą liczbę, jako pierwsze ucierpią – a nie wygrają – sarny europejskie i syberyjskie (C. pygargus).

Image
Image

Sarna europejska (Capreolus capreolus)

Bielik i sarna mają zbliżone rozmiary (sarny są nieco mniejsze) i podobne preferencje żywieniowe – wszystko to czyni te zwierzęta bezpośrednimi konkurentami. Biorąc pod uwagę, że gatunek północnoamerykański jest bardziej plastyczny i lepiej dopasowuje się do otoczenia z ludźmi, może z łatwością wypierać sarny z wielu obszarów swojego zasięgu. Przykład z norkami amerykańskimi i europejskimi pokazuje, że taki rozwój wydarzeń jest całkiem realny. Tak więc Bambi Disneya (sarna z białym ogonem) może zastąpić oryginał (sarnę) nie tylko w kreskówce, ale także w rosyjskich lasach.

Inne potencjalne problemy związane z pojawieniem się jelenia wirginijskiego w Rosji można przewidzieć, przyglądając się sytuacji w Stanach Zjednoczonych, gdzie te zwierzęta kopytne są bardzo liczne. Jak już wspomnieliśmy, drapieżników jest niewiele, więc nie ma nikogo, kto mógłby regulować liczebność jeleni i ich straszyć, uniemożliwiając im zbyt długie żerowanie w tym samym miejscu i zjadanie zbyt dużej ilości roślinności. W efekcie liczne i nieustraszone jelenie niszczą runo drzew, utrudniając odtwarzanie lasów i pozbawiając siedliska wielu zwierząt, np. głuszców. Często zjadają też uprawy na polach, powodując szkody w rolnictwie i prawdopodobnie przyczyniają się do wzrostu liczebności kleszczy – nosicieli groźnej dla człowieka boreliozy odkleszczowej. Biorąc pod uwagę, że w europejskiej Rosji, podobnie jak w większości Ameryki Północnej, pozostało niewiele drapieżników, które są niebezpieczne dla dużych zwierząt kopytnych, mogą na nas czekać podobne kłopoty.

Ponadto inwazja jeleni może utrudnić życie kierowcom. W Ameryce Północnej te zwierzęta roślinożerne często pasą się w pobliżu szlaków, w tym w nocy, i często wychodzą na drogę tuż przed jadącym samochodem. W samych Stanach Zjednoczonych rocznie dochodzi do około miliona wypadków z udziałem jeleni: giną nie tylko zwierzęta, ale także ludzie, a straty ekonomiczne w wyniku wypadków wynoszą około dziesięciu miliardów dolarów rocznie. Co więcej, jelenie najczęściej wychodzą na drogi, gdzie tych zwierząt jest dużo, ale mają niewielu wrogów. Jeśli te same warunki rozwiną się w niektórych regionach Rosji, liczba wypadków tutaj znacznie wzrośnie. W Finlandii importowane jelenie wirginijskie już stwarzają problemy zarówno dla plantacji leśnych, jak i bezpieczeństwa ruchu drogowego.

Śmiertelne wyczerpanie

Bielik nie są pierwszymi kopytnymi, którymi próbowały wzbogacić faunę europejskiej Rosji. Tak więc w czasach sowieckich aktywnie importowano tu jelenie sika (Cervus nippon), których naturalny zasięg znajduje się w Azji Wschodniej, w tym na rosyjskim Dalekim Wschodzie. Niektóre z ich zaaklimatyzowanych populacji przetrwały do dziś - na przykład w Parku Narodowym Losiny Ostrov. Jednak żaden z nich nie rozmnożył się do tego stopnia, że spowodowało to poważne problemy. Dla porównania, w Japonii po zagładzie wilków w pierwszej połowie ubiegłego wieku jeleniowatych sika jest tak dużo, że wyrządzają one poważną szkodę środowisku. Wydaje się, że kłusownictwo jest w naszym kraju zbyt rozwinięte, aby przynajmniej jeden gatunek zwierząt kopytnych mógł się w nadmiernym stopniu rozmnażać.

Jednak nawet jeśli sprowadzone do Rosji jelenie wirginijskie nie rozmnażają się tak bardzo, jak w USA i Kanadzie, nie oznacza to, że nie zagrażają naszej naturze. Wraz z dzikimi i domowymi zwierzętami i roślinami, które ludzie przewożą z jednego kontynentu na drugi, niebezpieczni „gapowicze” przemierzają planetę: patogeny, pasożyty i szkodniki, które mogą niszczyć całe gatunki w ich nowym miejscu zamieszkania. Prosta lista takich przypadków zajmie kilka stron. Tak więc wspomniany już afrykański pomór świń, eksportowany z Afryki z zarażonymi świniami domowymi, doprowadził do spadku liczby dzików w Rosji i może stać się śmiertelny dla kilku rzadszych gatunków świń z Azji Południowej i Południowo-Wschodniej.

W populacjach jelenia białoogonowego północnoamerykańskiego krąży wiele infekcji, których zwierzęta kopytne z Eurazji nigdy nie spotkały i na które nie są odporne. Oznacza to, że każdy krewny Bambi przywieziony do Rosji z zagranicy i wypuszczony na wolność może przenieść śmiertelną chorobę na miejscowego jelenia. W najgorszym przypadku liczebność naszych jeleni może spaść, aż do wyginięcia niektórych populacji i gatunków.

Wśród chorób, które dotykają jelenia wirginijskiego, największym problemem wśród specjalistów jest przewlekła choroba wyniszczająca (CWD) – w Ameryce Północnej dotyka ona również jelenia czarnoogoniastego, wapiti (Cervus canadensis) i łosia. Ma charakter prionowy – wywoływany jest przez białko o nienormalnej trójwymiarowej budowie, które stymuluje transformację homologicznych do niego białek we własny rodzaj. Kiedy prion dostanie się do organizmu (lub pojawi się w nim spontanicznie), wywołuje w organizmie reakcję łańcuchową, która prowadzi do pojawienia się wielu nieprawidłowo sfałdowanych cząsteczek. Podobnie jak inne choroby pochodzenia prionowego, takie jak gąbczasta encefalopatia bydła (choroba szalonych krów) lub kuru (choroba rytualnych kanibalistycznych rdzennych mieszkańców Nowej Gwinei), CWD wpływa na mózg i inne tkanki nerwowe i stopniowo je niszczy. Chore jelenie (najczęściej dorosłe samce) stają się ospałe, drżą, z trudem chodzą, dużo piją i produkują dużo śliny. Ponadto zwierzęta tracą na wadze. Chore zwierzęta wyglądają tak źle, że czasami porównuje się je do zombie.

Image
Image

Jeleń z objawami przewlekłej choroby wyniszczającej

CWD, podobnie jak inne choroby prionowe, nieuchronnie zabija swojego gospodarza. Zanim to jednak nastąpi, priony przedostają się do układu limfatycznego, dzięki czemu w trakcie choroby zwierzę zdąży uwolnić do środowiska przez ślinę, mocz i kał dużo cząstek prionów, które są odporne na promieniowanie ultrafioletowe, wysokie temperatury i większość środków dezynfekujących. Niebezpieczne białka mogą długo czekać, zanim dostaną się do organizmu nowej ofiary.

Nie jest jeszcze jasne, czy przedstawiciele innych grup zwierząt są w stanie zarażać się prionami jeleni na wolności. W eksperymentach naukowcom udało się zarazić CWD małpy wiewiórki (Saimiri sp.), genetycznie zmodyfikowane myszy i kilka innych zwierząt, ale nadal nikt nie wie, czy ta choroba jest niebezpieczna dla ludzi, np. myśliwych, którzy jedli mięso chorego jelenia.

Przewlekłą chorobę wyniszczającą odkryto po raz pierwszy w 1967 r. u jelenia czarnoogoniastego żyjącego w klatce na świeżym powietrzu, a jej prionowy charakter ustalono 11 lat później. Od tego czasu CWD rozprzestrzenił się szeroko w Ameryce Północnej: jego ogniska odnotowano w 26 stanach USA i trzech prowincjach Kanady - zaatakowały ptaszniki i dzikie jelenie różnych gatunków oraz łosie. W najbardziej dotkniętych regionach stanów Kolorado, Wyoming i Wisconsin ponad czterdzieści procent dzikich dorosłych samców jelenia zostało zarażonych. A na farmach reniferów, gdzie zwierzęta kopytne są hodowane w celu polowania na zagrody, sprzedaży lub mięsa, odsetek zarażonych osobników może sięgać 90 procent. Oczywiście wszystkie zarażone osobniki trafiają na rzeź, a ich zwłoki są niszczone.

Image
Image

Częstość występowania przewlekłej wyniszczającej choroby w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie według stanu na czerwiec 2021 r.

Pochodzenie choroby pozostaje tajemnicą. Niektórzy autorzy uważają, że pochodzi od trzęsawki, choroby prionowej, która atakuje domowe owce i kozy. Mogła wskoczyć na jelenie, które pasły się w tych samych miejscach, co zwierzęta gospodarskie.

Jest jednak wysoce prawdopodobne, że ogniska CWD wystąpiły w północnoamerykańskich populacjach jeleni i łosi na długo przed odkryciem infekcji. Od czasu do czasu w układzie nerwowym jednego osobnika pojawiało się nieprawidłowo sfałdowane białko, rozprzestrzeniało się wśród jego krewnych, a następnie epidemia wygasała sama, nie opuszczając poziomu lokalnego. Dopiero działalność człowieka pozwoliła chorobie przejąć większość Ameryki Północnej. Transportując jelenie i ich mięso z jednego końca kontynentu na drugi, ludzie pomogli chorobie przebyć tysiące kilometrów od miejsca pierwotnego wybuchu epidemii i podbić nowe terytoria (może było więcej niż jedna taka epidemia). Populacje wolierowe o dużym zagęszczeniu stały się idealnymi miejscami do rozprzestrzeniania się prionów.

Nie ma lekarstwa ani szczepionki na chroniczną wyniszczającą chorobę. Oznacza to, że nie ma zbyt wielu możliwości spowolnienia rozprzestrzeniania się infekcji – w najlepszym razie jest to uważne śledzenie wszystkich przypadków choroby, okresowe monitorowanie dzikich populacji i niszczenie zarażonych zwierząt gospodarskich na fermach i w wolierach. Jednak północnoamerykańskie jelenie i łosie raczej nie będą skazane na wyginięcie z powodu CWD. Naukowcy odkryli, że są wśród nich osoby, które z powodu pewnych mutacji w genie PRNP (to on koduje białko, które w kontakcie z prionem zamienia się w formę patogenną), kilkakrotnie rzadziej zarażają się przewlekłą chorobą wyniszczającą częściej niż ich krewni (chociaż niektóre z tych mutacji przedłużają życie zarażonych zwierząt, co sprawia, że są bardziej podatne na rozprzestrzenianie prionów). W niektórych regionach, w których CWD występuje od dłuższego czasu, liczebność jeleni spada, ale istnieje szansa, że spadek ten będzie stopniowo kompensowany przez osobniki, które migrowały z innych miejsc, w tym bardziej odpornych na chorobę. Co więcej, w większości regionów Stanów Zjednoczonych i Kanady, objętych przewlekłą chorobą wyniszczającą, pojawiła się stosunkowo niedawno i nie miała czasu na szerokie rozprzestrzenienie się w lokalnych populacjach.

Ogromnej większości jeleni i łosi w Eurazji brakuje nawet najmniejszej obrony przed chroniczną wyniszczającą chorobą – co oznacza, że mogą wyrządzić jeszcze więcej szkód niż jelenie z Ameryki Północnej. Oczywiście nie jest w stanie w naturalny sposób przeskoczyć z populacji północnoamerykańskich do eurazjatyckich - ale ludzie mogą jej pomóc.

Choroba co najmniej kilka razy przekroczyła ocean. Na początku XXI wieku weterynarze zdiagnozowali CWD u wapiti przywiezionego z Kanady na farmę w Korei Południowej. Aby powstrzymać rozprzestrzenianie się infekcji, konieczne było zniszczenie całego inwentarza w gospodarstwie - około czterech tysięcy osobników. Następnie nie udało jej się przeniknąć do dzikich populacji. W latach 2004-2010 na farmach południowokoreańskich odnotowano kilka kolejnych przypadków zarażenia reniferów CWD - za każdym razem były one związane z osobnikami przywiezionymi z Ameryki Północnej. Wszystkie zostały stłumione i nie wyrwały się z natury.

Władze europejskie, zaniepokojone sytuacją w Ameryce Północnej, zaczęły monitorować stan zdrowia lokalnych jeleni, aby zidentyfikować wszelkie przypadki importu CWD i powstrzymać rozprzestrzenianie się infekcji na czas. W 2016 roku poszukiwania te przyniosły pierwsze wyniki: u dzikiego renifera (Rangifer tarandus) w południowej Norwegii zidentyfikowano przewlekłą chorobę wyniszczającą (jest to pierwsza rejestracja choroby u tego gatunku). Następnie infekcję odnotowano jeszcze kilkakrotnie u miejscowego renifera. Próbując poradzić sobie z rozprzestrzenianiem się choroby, postanowiono zniszczyć całe stado – ponad dwa tysiące osobników. A w latach 2016-2020 eksperci zdiagnozowali CWD u kilku łosi i jednego jelenia w Norwegii, Finlandii i Szwecji (ale nie u jelenia wirginijskiego importowanego do Finlandii).

Analiza wykazała, że jelenie skandynawskie i łosie chorowały na różne typy CWD. Renifery z Norwegii cierpią na zakaźną formę, która przypomina klasyczną północnoamerykańską i przenosi się z jednostki na jednostkę. Najprawdopodobniej nie przedostał się tutaj z USA czy Kanady, ale powstał spontanicznie w lokalnej populacji: wskazują na to wyniki dodatkowych badań, według których priony znalezione u reniferów norweskich różnią się wyraźnie od tych z Ameryki Północnej. A u łosia i jelenia priony nie wykraczały poza centralny układ nerwowy i dlatego nie mogły zostać przeniesione na inne osobniki. Wszystkie te zwierzęta miały ponad piętnaście lat, więc pojawienie się prionów w ich ciałach może być związane ze starością (im dłużej żyje organizm, tym większe prawdopodobieństwo, że niektóre jego białka będą się nieprawidłowo składać). Dla całej populacji takie przypadki nie stanowią zagrożenia i nie wymagają masowego niszczenia łosia i jelenia.

Image
Image

Rozprzestrzenianie się przewlekłej choroby wyniszczającej w Skandynawii. Przypadki szczepu zakaźnego u reniferów oznaczono kolorem czerwonym, a przypadki niezakaźnego szczepu łosia i jelenia na zielono. Liczby wskazują rok odkrycia

Jak dotąd Europa pozostaje wolna od epizootii przewlekłej wyniszczającej choroby: epidemia reniferów norweskich została zlokalizowana i stłumiona, a inne przypadki zidentyfikowane w Skandynawii są typu, który nie jest przenoszony z jednostki na jednostkę. Niemniej jednak eksperci nadal poszukują przypadków choroby wśród europejskich populacji jeleni i łosi, co roku badając tysiące zwierząt i śledząc wszelkie podejrzane przypadki.

Zwolennicy idei aklimatyzacji jelenia bielika w Rosji przekonują, że ryzyka rozprzestrzeniania się CWD w naszym kraju można uniknąć, jeśli jest on wykorzystywany do przesiedlania zwierząt z Finlandii. Ponieważ populacja ta pochodzi od jeleni, które zostały sprowadzone do Europy na długo przed nadejściem obecnej epidemii, nie mogły się zarazić od swoich północnoamerykańskich krewnych. Jednak infekcja prionowa może wystąpić spontanicznie w populacji jeleni i nie jest faktem, że zarażone zwierzęta zostaną wykryte wystarczająco szybko. Chociaż choroba koncentruje się na poziomie lokalnym, jej rozprzestrzenianie się można nadal powstrzymać, ale jeśli zarażone osoby, które nie zostały zidentyfikowane na czas, zostaną przesiedlone w całej Rosji, będzie to prawie niemożliwe. W takiej sytuacji mądrzej, zdaniem „antybemistów”, jest całkowite porzucenie dużych projektów przenoszenia reniferów z jednego kraju do drugiego – przynajmniej do czasu pojawienia się szczepionki lub leku na CWD.

N+1 wysłał list do Ministerstwa Zasobów Naturalnych z pytaniami dotyczącymi projektu zasiedlenia jelenia bielika w Rosji - i otrzymał odpowiedź, zgodnie z którą planuje się do tego wykorzystać nie fińskie zwierzęta, ale te, które zostały już przywiezione do naszego kraju z USA i Kanady i są trzymane w wolierach.

Możliwe, że niektórzy z nich są nosicielami zakaźnej postaci przewlekłej wyniszczającej choroby, ale jeszcze o tym nie wiemy. Kwarantanna, jaką przechodzą renifery przed dotarciem do Rosji, nie trwa na tyle długo, aby wykluczyć przenoszenie infekcji – objawy „zombie” mogą pojawić się w ciągu kilku miesięcy lub roku po zarażeniu. Specjalistyczne testy mogłyby rozwiązać problem, ale obecnie nie są one formalnie wymagane. A sami hodowcy rzadko stosują takie testy - to drogie. Co więcej, po znalezieniu w zagrodach chorych i martwych jeleni, właściciele gospodarstw łowieckich mogą nie przywiązywać do tego należytej wagi - lub nawet ukrywać tę informację, aby uniknąć zniszczenia całego inwentarza.

Jednocześnie nie prowadzimy tak dokładnego monitoringu stanu zdrowia dzikich i półwolnych jeleni i łosi, jak w Skandynawii. Tym samym ministerstwo poinformowało N+1 o jedynym przypadku badania jelenia wirginijskiego na CWD – badania przeprowadzono na 3,5 proc. półwolnego stada przywiezionego z Kanady do rejonu Smoleńska.

Tak więc ryzyko apokalipsy bambi w Rosji już istnieje - ale może wzrosnąć, jeśli nadal rozpocznie się pełna aklimatyzacja jelenia białoogonowego. Projekt ustawy, zaproponowany przez Ministerstwo Zasobów Naturalnych, otrzymał bardzo negatywną ocenę ekspertów i kilkadziesiąt negatywnych odpowiedzi na portalu Regulation.gov.ru. Departament nie udzielił odpowiedzi na pytanie N+1 o to, czy planowana jest zmiana lub uchylenie ustawy.

Zalecana: