Wilkołak Potwór: Koszmar Ałtaju

Spisu treści:

Wilkołak Potwór: Koszmar Ałtaju
Wilkołak Potwór: Koszmar Ałtaju
Anonim

Cywilizowani ludzie nie zjadają się nawzajem. Czy tak jest? Fakty kanibalizmu są dość rzadkie, ale czasami dowiadujemy się o nich z różnych mediów. W ekstremalnych sytuacjach, na przykład po rozbiciu statku, znalezieniu się na otwartym oceanie bez żywności i zapasów żywności, zrozpaczeni ludzie zjadali swoich towarzyszy w nieszczęściu.

Surowy Prezydent

Ale historia zna kanibali, którzy działali z zimną krwią i całkiem świadomie. Na przykład prezydent Republiki Środkowoafrykańskiej Jean-Bedel Bokassa z zapałem pożerał swoich winnych, jego zdaniem, ministrów.

Uciekając z północnych obozów ZSRR, zamierzając przejść przez setki kilometrów opuszczonych i dzikich miejsc, przestępcy specjalnie zabrali ze sobą „krowę” – jak w swoim żargonie nazywali osobę przeznaczoną do zjedzenia z góry. Coś w rodzaju chodzącego zapasu mięsa w momencie, gdy skończyły się produkty, które zabraliśmy ze sobą.

Ale zdarzają się przypadki tajemniczego kanibalizmu, posmakowanego mistycyzmem.

Straszne spotkanie

Zimą 1959 roku dwaj młodzi łowcy tajgi Sariglar i Adar polowali ze swoimi psami na zwierzęta futerkowe w odległym rejonie Górnego Ałtaju. Kiedyś, po udanym łowieniu, przyjaciele obładowani puszystą zdobyczą zebrali się, by wrócić do swojej chaty myśliwskiej. Kiedy wyruszyli, było już ciemno. Dziesięć minut później Adar przypomniał sobie, że zostawił na parkingu jedyną siekierę kempingową i skarciwszy się za zapomnienie, postanowił po nią wrócić. Piętnaście minut po jego wyjściu jeden z psów zawył głośno. Wściekły Sariglar zamachnął się na zwierzę w ich sercach.

Z biegiem czasu. Adar nie wrócił, a łowca ruszył za nim, oświetlając mu drogę latarką. Zbliżając się do parkingu i już rozróżniając sylwetkę, jak policzył, przyjaciela, który zgarbiony, kucał i bawił się jakimś wydłużonym przedmiotem, zawołał głośno. W odpowiedzi na krzyk Sariglara rozległo się bulgoczące warczenie, a na jego spotkanie wzniosła się ogromna, oczywiście ponad dwa metry wysoka, i pokryta futrem humanoidalna istota. Żywy horror tajgi!

Nagie krwawe kły, potwór wpatrywał się w łowcę złymi, małymi oczkami świecącymi jakimś hipnotycznym światłem! Gdy zerwał się na równe nogi, w promieniu latarki Sariglar zobaczył, jak odcięta głowa Adara z wyłupiastymi oczami spada na śnieg. Potwór, niczym noga, trzymał w swych ogromnych ramionach na wpół ogryzioną rękę myśliwego, na palcu której bladym światłem błysnął duży srebrny sygnet - przedmiot jego dumy.

Sariglar wrzasnął dziko i nie pamiętając się ze strachu, pobiegł do chaty myśliwskiej. Z trudem czekał na świt, a rano z naładowaną dwulufą w pogotowiu, rozglądając się, udał się do najbliższej wioski. Najwyraźniej kanibal był pełny i nie ścigał myśliwego. Dopiero wieczorem Sariglar przybył do wioski i poprosił pierwszą napotkaną osobę, aby zabrała go do szamana.

Rozmowa z szamanem

Sariglar szczegółowo opowiedział szamanowi o incydencie. Wysłuchał go uważnie i zapytał:

- Ile masz lat?

„Dwadzieścia trzy lata”, powiedział myśliwy.

Szaman w milczeniu wręczył mu lustro. Sariglar prawie się nie poznał: w lustrze odbijała się twarz wychudzonego, siwego mężczyzny.

„Zły duch piekła nie tylko zabił twojego przyjaciela, ale prawie odebrał ci życie” – powiedział szaman i opowiedział swojemu rozmówcy o wilkołaku, który od piętnastu lat terroryzuje okolicę i porywa ludzi z okolicznych wiosek. Tylko w ich wiosce dziesięć osób nie wróciło z tajgi. Kobiety znikały głównie na wiosnę. Potwór prawdopodobnie zgwałcił je przed zjedzeniem.

Kilka razy wilkołak został napadnięty i zaatakowany, ale bezskutecznie. Zły duch piekła po prostu zniknął na ten czas, jakby zapadał się w ziemię, a nawet doświadczeni myśliwi nie mogli znaleźć jego śladów.

Sariglar postanowił pomścić straszliwą śmierć swojego przyjaciela i uwolnić ludność tego obszaru od kanibala.

Polowanie na potwory

Ośmiu łowców zgodziło się pomóc Sariglarowi znaleźć i zniszczyć groźnego ogra. To było śmiertelne polowanie. Obdarzony nadprzyrodzonymi mocami i najwyraźniej paranormalnymi zdolnościami potwór zabił ich wszystkich. Cudem uciekł i, jak się później okazało, tylko Sariglarowi udało się zniszczyć kanibala.

Ścigany przez potwora, który zgubił broń, zdołał ukryć się w szałasie myśliwskim. Przypadkowo zawierał kwas siarkowy, którego myśliwi używają do obróbki skór pobranych od upolowanych zwierząt. Pełne wiadro kwasu i szlamu Sariglar w twarz kanibala, gdy wyrwał drzwi z haka i wepchnął się do chaty, by wykończyć łowcę. Z dymiącą, spaloną twarzą, warczący z bólu potwór oddalił się i zniknął między drzewami.

Rok później myśliwy ponownie odwiedził tę wioskę. Powiedziano mu, że ludzie z wiosek już nie znikają w tajdze. A sześć miesięcy później ktoś zobaczył na dnie płytkiego wąwozu zwłoki ogromnego dziwnego stworzenia, pokryte włosami od stóp do głów. Postanowiliśmy go zdobyć i dowiedzieć się, czym jest ten potwór. Padało przez kilka dni. Gdy pogoda dopisała, grupa uzbrojonych myśliwych i ochotników udała się do wąwozu, gdzie zobaczyli ciało potwora. Kiedy tam dotarli, okazało się, że ciało zostało pokryte potężną lawiną ze śnieżnych kamieni, która zeszła ze stromego zbocza góry.

Tak zakończyła się ta straszna historia. Gatunek krwawego ludożernego potwora nie został ustalony i pozostał tajemnicą.

A mieszkaniec tajgi Sariglar Markitanov wkrótce opuścił handel myśliwski i przeniósł się do miasta Barnauł.

Zalecana: